Postój w lesie, czasie, leśmianie. Takie leśne śmianie. Pająki myślą tam nielinearnie. Myślą Leśmianem chyba, skubane. Złachmaniałe skrzą się? Skrzą, skrzą... Piszą światła wielkiego miasta, piszą mapę życia. Wybór goni wybór. Dokąd prowadzi ta linia? A ta? A ta? Los. Los to los, zawsze coś się wylosuje w losowaniu losowo. Co by się nie działo, pająk uprzędzie swoje. Można się przyglądać lub nie. Pająkowi publiczność jest całkowicie obojętna. Pająk sobie poradzi. Nie na przekór, nie pod prąd, choć i nie z prądem. Prądy, podobnie jak publiczność, również nie mają tu nic do rzeczy. Pająk przędzie.
piątek, 20 września 2013
Spokój
Postój w lesie, czasie, leśmianie. Takie leśne śmianie. Pająki myślą tam nielinearnie. Myślą Leśmianem chyba, skubane. Złachmaniałe skrzą się? Skrzą, skrzą... Piszą światła wielkiego miasta, piszą mapę życia. Wybór goni wybór. Dokąd prowadzi ta linia? A ta? A ta? Los. Los to los, zawsze coś się wylosuje w losowaniu losowo. Co by się nie działo, pająk uprzędzie swoje. Można się przyglądać lub nie. Pająkowi publiczność jest całkowicie obojętna. Pająk sobie poradzi. Nie na przekór, nie pod prąd, choć i nie z prądem. Prądy, podobnie jak publiczność, również nie mają tu nic do rzeczy. Pająk przędzie.
wtorek, 10 września 2013
Przechodzień
Jak ja kiedyś, smętnie kroczysz
|
Wzrokiem straszysz kalosze
|
Też wbijałam w ziemię oczy!
|
Stań choć na chwilę, proszę!
|
Kwiatków parę mi nazrywaj
|
Spójrz pomimo wady wzroku,
|
Że wołali mnie Marina,
|
I w którym zmarłam roku.
|
Nie bój się, że będę straszyć
|
I zapomnij, że to grób
|
Sama często poniewczasie
|
Śmiałam się za głośno ciut!
|
I głupio się rumieniłam
|
I włosy mi się kręciły…
|
Przecież ja też kiedyś byłam!
|
Proszę, stań choć na chwilę!
|
Może czas jakiś odpoczniesz?
|
Spróbuj dzikiego szczawiu
|
Gdzie znajdziesz jagody słodsze
|
Niż na cmentarnej trawie?
|
Głowy nie zwieszaj tak nisko
|
Jak pijany po balu
|
Pomyśl o mnie beztrosko
|
I zapomnij bez żalu.
|
Oświetla cię promień sielski!
|
Lśnisz cały w złotym pyle...
|
Słyszysz mój głos
przyjacielski?
|
Co z tego, że
w mogile…
|
Marina Cwietajewa, 3 maja 1913, Koktebel/10 września 2013 (sto lat!!)
|
ПРОХОЖИЙ
|
Идешь, на меня похожий,
|
Глаза устремляя вниз.
|
Я их опускала — тоже!
|
Прохожий, остановись!
|
Прочти — слепоты куриной
|
И маков набрав букет,
|
Что звали меня Мариной,
|
И сколько мне
было лет.
|
Не думай, что
здесь — могила,
|
Что я появлюсь, грозя...
|
Я слишком сама любила
|
Смеяться, когда нельзя!
|
И кровь приливала
к коже,
|
И кудри мои вились...
|
Я тоже была, прохожий!
|
Прохожий, остановись!
|
Сорви себе стебель дикий
|
И ягоду ему вслед,—
|
Кладбищенской земляники
|
Крупнее и слаще нет.
|
Но только не стой
угрюмо,
|
Главу опустив на грудь,
|
Легко обо мне подумай,
|
Легко обо мне забудь.
|
Как луч тебя освещает!
|
Ты весь в золотой
пыли...
|
— И пусть тебя не
смущает
|
Мой голос из-под земли.
|
3 мая 1913, Коктебель
|
sobota, 7 września 2013
niedziela, 1 września 2013
Ogień
Zimno się robi. Przyda się trochę ognia. Zanim zmieni się w popiół. Niech tańczy. Niech maluje obrazy, hipnotyzuje, przyciąga. Czasem błyska w nim światełko podobne do tego spod słonecznego splotu. Iskra radości. Chronię ją i podsycam. Bez niej jestem manekinem. Gapić się w ogień. Godzinami. Do świtu.
Subskrybuj:
Posty (Atom)