Zimno się robi. Przyda się trochę ognia. Zanim zmieni się w popiół. Niech tańczy. Niech maluje obrazy, hipnotyzuje, przyciąga. Czasem błyska w nim światełko podobne do tego spod słonecznego splotu. Iskra radości. Chronię ją i podsycam. Bez niej jestem manekinem. Gapić się w ogień. Godzinami. Do świtu.
Taki ogień to skarb. To święte płoniemienie. Powodują oniemienie. Oniemieją powonienie. Spopielają mienie. Mnie nie.
OdpowiedzUsuńI znowu czar rzuciłaś.
A na pierwszym zdjęciu płonie fioletowa Melancholia
Usuń